Oto dwie gry do sprawdzenia w ten weekend, jeśli jesteś fanem gier Indie. Cuphead Ta gra nie jest dla osób o słabym sercu. Estetyka rodem z 1930 rok
Oto dwie gry do sprawdzenia w ten weekend, jeśli jesteś fanem gier Indie.
Cuphead
Ta gra nie jest dla osób o słabym sercu. Estetyka rodem z 1930 roku, ręcznie rysowany styl sztuki i klasyczna rozgrywka „biegaj i strzelaj” okazała się być ogromną zachętą dla potencjalnych graczy, ale jego trudność jest ogromna.
Mówiąc wprost, ta gra jest trudna. Miażdżąco trudna.
Walka z bossami w tej grze jest jak klepanie się po głowie, pocieranie brzucha, sprint na kilometr i rzucanie piłką nożną w przód i w tył jednocześnie. Cuphead zmusza gracza do dostosowania się do sytuacji i bezlitośnie karze tych, którzy tego nie robią. Przygotuj się na ciągłe rozgrywanie bitew z bossami i prawdopodobnie także na rage quit. Jeśli jednak potrafisz wytrwać i przebrnąć przez początkowy próg trudności, znajdziesz niesamowicie satysfakcjonującą grę.
P.S. Jest też tryb kooperacji dla tych, którzy nie są w stanie zmierzyć się z grą w pojedynkę!
Celeste
Celeste to kolejna trudna gra, ale nie czuje się w niej niesprawiedliwości jak w Cuphead.
Postawione wyzwania są bardzo osiągalne, wymagają tylko trochę precyzyjnego platformowania. Rozgrywka zaczyna się prosto: możesz albo się poruszać, albo skakać. Jeśli połączysz te dwie rzeczy, będziesz mógł skakać po ścianie. Celeste rozwija te dwa ruchy przez całą fabułę, dając graczowi czas na poznanie i cieszenie się każdą nową mechaniką przed wprowadzeniem nowej.
Najlepszą częścią tej gry, zaskakująco, jest historia. Zazwyczaj 16-bitowe platformówki nie mają zbyt wiele fabuły, no może poza „pokonaj tego bossa, który czeka na ciebie na końcu gry”. Celeste opowiada jednak przejmującą narrację o lęku, depresji i pewności siebie. Nie stroni też od rzeczywistości zwątpienia w siebie, dosłownie przedstawiając antagonistę jako napędzanego nienawiścią sobowtóra bohatera.
Przyjdziesz dla rozgrywki, zostaniesz dla narracji.